Zająłbyś ty się lepiej czym innym… [felieton]

Jakiś czas temu popularne w internecie były memy z Schopenhauerem. Ten niemiecki filozof zapisał się w kulturze popularnej jako wybitny pesymista, a ja znam go z pewnej małej broszurki zatytułowanej Erystyka, czyli sztuka prowadzenia sporów. Ta licząca sobie już niemal 200 lat książeczka opisuje różne sposoby dyskusji nastawionej nie na dojście do prawdy, ale na przeforsowanie swego zdania za wszelką cenę, i jest zadziwiająco aktualna. Tak, również dziś można spotkać się z argumentami, które na pierwszy rzut oka brzmią przekonująco, ale tracą swoją wartość po bliższym przyjrzeniu się.
Jestem miłośniczką ptaków i wspólnie z grupą miłośników kotów staram się pisać o problemie wpływu kocich polowań na ptaki. W dużym skrócie, chodzi o to, że koty wolnożyjące oraz domowe wypuszczane samopas przez swoich właścicieli zabijają bardzo wiele dzikich ptaków i innych drobnych zwierząt. Dyskusje na ten temat zawsze są burzliwe, ale moją uwagę zwrócił szczególnie jeden z pojawiających się w tej dyskusji argumentów. Jest on uniwersalny, więc pewnie wyda Wam się znajomy również z innych sporów i dyskusji. Argument brzmi mniej więcej tak: „Dlaczego czepiasz się kotów, więcej ptaków ginie z powodu (tutaj pojawia się jakiś inny czynnik zagrażający ptakom), i to tym się należy zająć, a nie kotami”. Uwaga wydaje się konstruktywna – wszak jeśli podejmujemy jakieś działania z konkretnym celem (w tym przykładzie celem jest ochrona dzikich ptaków), to chcemy, żeby nasze wysiłki przekładały się na efekty. Dlatego warto porzucać działania nieefektywne na rzecz tych przynoszących rezultaty.
Ale zaraz, zaraz… Czy na pewno ten rodzaj krytyki dotyka zawsze tylko działań, które są nieefektywne lub dotyczą rozwiązywania marginalnych, mało znaczących czy wręcz wyimaginowanych problemów, tak jak sugerują to oponenci? Spośród bezpośrednich antropogenicznych przyczyn śmiertelności dzikich ptaków, drapieżnictwo ze strony kotów jest podawane jako jedna z najważniejszych lub nawet najważniejsza, wyprzedzając śmierć na drogach czy w kolizjach z liniami energetycznymi [1]. Dlatego zarzut „Koty to marginalny problem w porównaniu z ruchem samochodowym” jest przede wszystkim nietrafiony.
Na pierwszy rzut oka, bardziej trafiony wydawał się tego typu zarzut w innej dyskusji, mianowicie na temat polowań na ptaki. Brzmiał tak: „Chcecie zakazu polowań na ptaki w Polsce, a czemu nie zajmiecie się polowaniami na południu Europy, gdzie ginie mnóstwo naszych polskich ptaków odlatujących na zimę?” Rzeczywiście, w zeszłym sezonie nasi myśliwi zabili niecałe 180 tys. ptaków, a ptaki zabite w rejonie Morza Śródziemnego liczy się w milionach. Ale tutaj pojawia się parę pytań. Po pierwsze: czy ochrona polskich ptaków w jakiś sposób wyklucza się z ich ochroną na świecie? Czy jeśli ktoś pojechał nad pobliskie stawy, żeby dokonać obywatelskiej kontroli odbywających się tam polowań, to uniemożliwia mu to podpisanie petycji wzywającej do zaprzestania polowań w obszarze śródziemnomorskim? Oczywiście, każdy z nas ma ograniczoną ilość wolnego czasu i energii, i nie może zajmować się wszystkim. Ale czy bagatelizowanie jednego problemu automatycznie spowoduje, że dana osoba zajmie się tym „ważniejszym” (dla współdyskutanta) zagadnieniem? Szczerze wątpię.

Negowanie czyichś (ale również własnych!) działań poprzez wyszukiwanie „ważniejszych” problemów do rozwiązania może być pułapką, skłaniającą nas do bierności. Rys. Justyna Kierat.
I wreszcie, warto zadać sobie, bądź dyskutantowi, pytanie, co on robi w którymkolwiek z poruszanych problemów. Jeżeli angażuje się w ten, jego zdaniem, ważniejszy – to wspaniale, dzięki temu oba problemy zyskują działaczy, którzy pracują nad ich rozwiązaniem. Jeśli nie – to dlaczego dyktuje innym, co powinni, a czego nie powinni robić? Jeżeli rozejrzymy się dookoła, to praktycznie dla każdego problemu jesteśmy w stanie wskazać inny, który jest ważniejszy, pilniejszy lub bardziej kluczowy. W ten sposób, szukając „świętego Graala problemów”, możemy skończyć, nie robiąc zupełnie nic. Bo każde działanie może być uznane za „niewystarczająco ważne”.
Co gorsza, często im „większy” problem, tym mniejsze są nasze, jednostkowe, możliwości działania. Dlatego słuchając życzliwych podpowiedzi „zajmij się czymś ważniejszym”, możemy skończyć sfrustrowani, zdawszy sobie sprawę, że w sprawie lasów tropikalnych czy globalnego ocieplenia sami możemy zdziałać o wiele mniej niż byśmy chcieli, podczas gdy nasz kot będzie dalej chodził samopas i w najlepsze zjadał ptaki w naszym ogrodzie. Zawsze lepiej zrobić coś dobrego niż nie robić nic.
Justyna Kierat
[1] Loss i in. 2015
Dr Justyna Kierat w maju obroniła pracę doktorską, w ramach której badała rozmnażanie i rozwój murarki ogrodowej oraz innych pszczół i os samotnych. Oprócz tego rysuje, edukuje i prowadzi bloga Pod Kreską.