Ważne

Czy rośliny czują?

Trudne życie drzew w mieście. fot. Bartosz Płachno

To na pozór naiwne pytanie ma jednak paradoksalnie głębszy podtekst, bo na co dzień nie zastanawiamy nad szeregiem tematów i problemów – na przykład mało kto z nas każdego dnia myśli o śmierci, bo by ułatwić nam życie, nasze mózgi wypierają niewygodne tematy. Wracając do pytania w tytule – tak, rośliny czują. Jak wszystkie żywe organizmy odbierają bodźce, reagują na nie, choć umyka to naszej percepcji. Odczuwają stres, bronią się, wchodzą w aktywne interakcje z otoczeniem, a nawet są w stanie rozwiązywać problemy i konflikty, co wyczerpuje znamiona inteligencji (jednak innej od tej jaka występuje u głowonogów, ptaków czy ssaków). W związku z tym również na z pozoru naiwne pytanie „Czy krojona marchewka cierpi?” odpowiedź jest – tak. Gdy kroimy korzeń marchwi, jej komórki odczuwają stres. Owszem, nie słyszymy krzyku, bo komórki krzyczą w chemicznym języku, nie mają też możliwości ucieczki.

Ogłowione drzewo w mieście. fot. Bartosz Płachno

Rośliny potrafią się poruszać – o czym łatwo się przekonać, zmieniając miejsce padania promieni słonecznych na roślinę (heliotropizm), ale nie mają możliwości przemieszczania się  (pomijam tu glony). Przy czym są ciągle narażone na stres, zarówno na ten abiotyczny (spowodowany temperaturą, deficytem wody, światłem widzialnym, UV, wiatrem, zasoleniem itd.), jak i wywołany przez inne organizmy (głównie zwierzęta i grzyby). Brak możliwości ucieczki doprowadził w toku ewolucji do wykształcenia się u roślin dużej tolerancji na stres, czego przykładem jest odporność na zgryzanie przez zwierzęta. Umożliwiają to adaptacje takie jak budowa modułowa, prawie nieograniczone możliwości regeneracji i wiele innych mechanizmów obronnych i adaptacyjnych. Brak mobilności doprowadził też do ewolucji np. różnych sposobów dyspersji nasion. Podobne przystosowania posiadają niektóre osiadłe zwierzęta, np. gąbki i parzydełkowce. Pamiętajmy jednak, że nawet u roślin regeneracja i tolerancja na stres ma swoje granice. Źle przycięte, uszkodzone drzewo może nie przeżyć, szczególnie, jeśli dodatkowo zostanie zaatakowane przez patogenne grzyby.

Dlatego też to, że rośliny nie posiadają zwierzęcego układu nerwowego, nie uprawnia nas do traktowania ich przedmiotowo. Szczególnie warto pamiętać o tym, projektując oraz użytkując zieleń miejską. Miasta, wyspy cieplne, pełne asfaltu i betonu nie są przyjaznymi miejscami dla drzew. Gałęzie konkurują z przewodami, reklamami. Często brak jest miejsca na prawidłowe wykształcenie koron. Korzenie drzew są w jeszcze gorszej sytuacji, ponieważ system korzeniowy zajmuje u wielu gatunków o wiele większą powierzchnię niż korona drzewa. A podłoża dla wzrostu korzeni jest niewiele, ziemia jest ubita, poprzecinana przewodami i rurami. Mniej jest też gatunków grzybów mikoryzowych, które pomagają roślinom pobierać wodę i sole mineralne oraz wspomagają je w walce z patogenami. Zasolenie podłoża, spowodowane stosowaniem zimą soli do posypywania chodników i dróg, powoduje wystąpienie suszy fizjologicznej (mimo dostępności wody w podłożu, roślina nie jest w stanie jej pobrać). Latem brakuje wody, która nie wsiąka w źle użytkowane podłoże, ale jest szybko odprowadzana systemem ściekowym do kanalizacji czy też wprost do rzek.

Miejska pustynia. fot. Bartosz Płachno

Obecnie szkółki oferują duży wybór gatunków drzew oraz ich odmian. Dlatego ważne jest, by projektując zieleń, brać pod uwagę nie tylko walor estetyczny, ale także tolerancję gatunków na miejskie warunki oraz umiejętnie wpisać drzewa w architekturę miasta, pamiętając choćby jakie rozmiary dany gatunek osiąga. Należy unikać sadzenia obcych gatunków drzew takich jak klon jesionolistny czy robinia akacjowa, które łatwo się rozsiewają i mogą być niebezpieczne dla rodzimej flory. Z drugiej strony miasta jako wyspy ciepła stanowią dogodne miejsca do uprawy gatunków z pochodzących z cieplejszych stref klimatycznych, np. mamutowców, cedrów, zimozielonych magnolii. Nie tylko ubogacają one miejską zieleń, ale stanowią alternatywę dla niektórych rodzimych gatunków, które źle znoszą miejskie warunki.

Miejski park, gdzie drzewa mają możliwości właściwego wzrostu. fot. Bartosz Płachno

Czy sadzenie platana klonolistnego (który osiąga znaczne rozmiary) zbyt blisko budynku, a później cykliczne ogławianie drzewa ma sens? Również biorąc pod uwagę to, że wiemy, że rośliny czują. Niestety, w wielu miastach, również w moim rodzinnym Krakowie, można znaleźć, także inne, „pomysłowe” przykłady, jak choćby sadzenie nisko szczepionych karłowych odmian przy szerokich alejach. Na takich terenach powinno się posadzić gatunki, które osiągają duże rozmiary, ponieważ jest miejsce na wzrost zarówno systemu korzeniowego jak i korony. Jeśli posadzimy właściwy gatunek lub odmianę tym mniej ingerencji będziemy musieli wykonać w przyszłości. Oszczędzimy zarówno środki finansowe a jednocześnie zmniejszymy stres i cierpienie roślin.


Bartosz Jan Płachno (ur. 1978), prof. nauk biologicznych, specjalizuje się w anatomii, cytologii i embriologii roślin, ze szczególnym uwzględnieniem technik mikroskopii elektronowej. Bada głównie morfologię i anatomię roślin mięsożernych. Stypendysta Fundacji na rzecz Nauki Polskiej oraz Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego. Pracuje na Wydziale Biologii Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie. Autor ok. 100 prac naukowych.


1 Trackback / Pingback

  1. (Z) Wegańskie dylematy, czyli o tym, czy rośliny odczuwają strach i ból? - Botwinka

Możliwość komentowania jest wyłączona.