Ważne

Przyszłość i funkcje lasów w kontekście zmian klimatycznych i ochrony bioróżnorodności – refleksje po debacie

Dzięcioł trójpalczasty (Picoides tridactylus) w Puszczy Białowieskiej. fot. Adam Wajrak

W dniu 3 listopada 2021, w Pałacu Staszica w Warszawie, odbyła się debata pt. „Przyszłość i funkcje lasów w kontekście zmian klimatycznych i ochrony bioróżnorodności” dwóch komitetów naukowych Polskiej Akademii Nauk: Komitetu Biologii Środowiskowej i Ewolucyjnej oraz Komitetu Nauk Leśnych i Technologii Drewna. Rozpoczęła się referatami wprowadzającymi:

1. Prof. Jan Holeksa: Czy można pogodzić gospodarkę leśną z ochroną przyrody? KNLiTD PAN

2. Prof. Jerzy Szwagrzyk: Zamieranie drzew, rozpad drzewostanu, reorganizacja ekosystemu; co dzieje się w lasach pod wpływem naturalnych zaburzeń? KBŚiE PAN

3. Prof. Jarosław Socha: Zamieranie lasów jako problem globalny. KNLiTD PAN

4. Prof. Bogdan Jaroszewicz: Gospodarka leśna a ochrona przyrody: antagonizm czy komplementarność lub synergizm? KBŚiE PAN

5. Prof. Andrzej M. Jagodziński: Gospodarka leśna a różnorodność biologiczna lasów. KNLiTD PAN

6. Prof. Jan Kozłowski: Lasy dla klimatu. Gradientowe podejście do eksploatacji zamiast paradygmatu lasu wielofunkcyjnego. KBŚiE PAN

Po referatach odbyła się dyskusja z udziałem:

Komitet Biologii Środowiskowej i Ewolucyjnej PAN: dr. hab. Wiktor Kotowski, dr hab. dr hab. Anna Orczewska, dr hab.  Marta Wrzosek, dr hab. Rafał Kowalczyk i prof. Jerzy Szwagrzyk.

Komitet Nauk Leśnych i Technologii Drewna PAN: prof. prof. Bogdan Brzeziecki, prof. Stanisław Małek, prof. Stanisław Miścicki i prof. Maciej Skorupski.

Poniżej kilka refleksji po debacie, spisane przez prof. Jerzego Szwagrzyka:

Chciałbym przedstawić na bieżąco kilka refleksji, dotyczących tematu debaty, przedstawianych stanowisk i argumentów

1. Czy w Antropocenie istnieją jeszcze naturalne procesy? (w nawiązaniu do wypowiedzi Prof. Bogdana Brzezieckiego w końcowej części debaty)

Od redakcji: Antropocen – nazwa pochodzi od anthropos (człowiek) i kainos (nowy) i oznacza epokę geologiczną w której na Ziemię znaczący wpływ ma działalność ludzka.

To, że naturalne procesy (oraz obszary podlegające ścisłej ochronie) podlegają pośrednim wpływom gospodarki człowieka wiemy już od dziesięcioleci. Konsensus dotyczący ochrony ścisłej (ochrony naturalnych procesów) zakładał, że ich ochrona polega na wyeliminowaniu bezpośredniej ingerencji człowieka.

Próba zdefiniowania naturalnych procesów w ten sposób, że mają one być wolne i od bezpośrednich, i pośrednich wpływów człowieka jest zaprzeczeniem tego tradycyjnego podejścia, podważającym sens istnienia obszarów ścisłej ochrony  i prowadzenia w nich długoterminowych badań naukowych. Choćby z powodu wszelkiego rodzaju zanieczyszczeń i globalnego ocieplenia, które to procesy są spowodowane ludzką działalnością,  można by powiedzieć, że naturalne procesy to takie, których nie ma.

Argumentacja, że żyjemy w Antropocenie i że w związku z tym dawne definicje i dawne podejścia trzeba odrzucić jest naiwna. W Antropocenie nie znaleźliśmy się z dnia na dzień, kiedy Paul Crutzen wprowadził ten termin do naukowego obiegu. Wpływ człowieka na przyrodę narasta stopniowo od tysięcy lat, a radykalnych przyspieszeń było w tym okresie więcej, żeby wymienić tylko rewolucję neolityczną (około 10 tysięcy lat temu) w rolnictwie i rewolucję przemysłową, która rozpoczęła się w XIX wieku.

Będziemy zatem nadal badać przebieg naturalnych procesów i pozostawiać obszary, gdzie procesy te będą mogły przebiegać bez bezpośredniej ingerencji człowieka, zdając sobie sprawę z tego, że pośrednie wpływy działalności ludzkiej na te obszary i procesy będą trwać i zapewne wciąż narastać. Istnienie obszarów wolnych od bezpośredniej ingerencji człowieka będzie dla nas źródłem wiedzy, ale też  polisą ubezpieczeniową na wypadek, gdyby nasze próby przystosowania lasów do zmieniających się warunków środowiskowych  okazały się być chybione.

Wspomnę tutaj o jednym wątku, który w tym kontekście może być bardzo ważny. Od dziesiątków lat Lasy Państwowe prowadzą selekcję drzew i drzewostanów pod kątem tempa przyrostu drzew i jakości pnia. Skutkiem tego często inne cechy drzew, jak na przykład odporność na susze, są marginalizowane oraz sadzi się na przykład nasiona pochodzące od niewielkiej liczby drzew, zmniejszając w ten sposób różnorodność genetyczną sadzonych drzewostanów. Byłoby to dobre rozwiązanie, gdyby uzyskane w ten sposób sadzonki były sadzone na plantacjach, obliczonych na krótką rotację i intensywną produkcję drewna. Ale one są sadzone  w lasach, w których wiek rębności (kiedy to drzewa są przeznaczane na wycięcie) został mocno przesunięty w górę, a deklarowanym celem jest leśnictwo wielofunkcyjne. A leśnictwo wielofunkcyjne miałoby być nastawione nie tylko na pozyskiwania drewna, ale mogło by pełnić też funkcje związane z ochroną przyrody. Jednak wiara, że maksymalizacja jednej funkcji prowadzi do optymalnego pełnienia wszystkich pozostałych nie ma w sobie nic z racjonalności. Teraz jesteśmy w sytuacji, kiedy, jak na to wskazują wyniki badań, tym szybko rosnącym drzewom grozi szybsze zamieranie, bo zgodnie z budżetami energetycznymi wszystkich organizmów żywych, jeżeli znaczna część zasobów energetycznych osobnika jest przeznaczana choćby właśnie na szybki wzrost, dzieje się to kosztem innych cech, na których rozwój tych zasobów po prostu nie wystarcza. W naszych lasach rosną setki milionów drzew pochodzących z tej jednostronnej selekcji; pełne tak wyselekcjonowanego materiału są szkółki leśne, przechowalnie nasion i plantacje nasienne. Próba szybkiej zmiany tego stanu rzeczy to jak próba zrobienia zwrotu przez rufę na potężnym, rozpędzonym tankowcu.

Co będzie, jeżeli okaże się, że te selekcjonowane pod kątem intensywnego wzrostu drzewa będą faktycznie miały istotnie niższą odporność i większą podatność na zamieranie w warunkach zmieniającego się klimatu? Łatwo dzisiaj potępiać  poprzedników (owych „Habsburgów”), którzy sto kilkadziesiąt lat temu wprowadzili na masową skalę iglaste monokultury. Czy aby następne pokolenia nie będą przeklinać tych, którzy w sto lat później zrobili rzecz podobną, nie na poziomie gatunkowym, tylko genetycznym?   

Każde pokolenie potrafi piętnować błędy poprzedników, a zarazem naiwnie wierzyć, że ono samo żadnych błędów nie popełni. Dlatego trzeba rozpraszać ryzyko i oprócz działań motywowanych obecnym stanem wiedzy i najlepszymi intencjami zostawić też miejsce dla ludzkiej bezczynności, gdzie wprawdzie nie będzie można korzystać z efektów naszych sukcesów, ale też nie będzie trzeba  zmagać się z dziedzictwem naszych klęsk.

2. W jaki sposób należy eksploatować lasy wobec zagrożenia szybszym zamieraniem drzew? (w nawiązaniu do prezentacji prof. Jarosława Sochy)

Co zrobić, jeżeli rosnące obecnie drzewa będą zamierać wcześniej, nich drzewa w poprzednich pokoleniach? Zgodnie z tym, co napisałem powyżej, związek między długowiecznością i tempem przyrostu drzew jest dobrze udokumentowany i jest to zależność o charakterze negatywnym: czyli albo drzewa szybko rosną i są krótkowieczne, np. bardziej podatne na złamania czy choroby, albo drzewa rosną powoli, ale są za to długowieczne, bardziej odporne na działanie czynników zewnętrznych. Czy zatem jest to dodatkowy argument  na poparcie stanowiska tych, którzy mówią, że stare drzewa trzeba wyciąć i zastąpić je młodymi?

Skonstatujmy parę faktów. Tak, drzewa które rosły szybciej za młodu nie osiągnęły wieku ośmiuset czy pięciuset lat, tylko trzysta albo dwieście. To w dalszym ciągu bardzo dużo w porównaniu z wiekiem drzew w lasach gospodarczych. Długość życia starych drzew jest dwa-trzy razy większa niż ich wiek rębności, nawet biorąc pod uwagę fakt, że ten wiek został podniesiony. Krótsze życie drzew w lasach zbliżonych do naturalnych nie stanowi samo w sobie problemu; oznacza, że potężne rozmiarami drzewa będą miały mniej lat niż te rosnące obecnie, a procesy odnowieniowe będą zachodzić szybciej, bo szybciej będzie następowało zamieranie drzew tworzących okap drzewostanu. Szybciej będzie też następowała akumulacja martwych drzew, w tym również drzew o dużych rozmiarach, co jest niezmiernie ważne dla ochrony bioróżnorodności. Takie martwe drzewa są miejscem dla życia niezliczonych organizmów, począwszy od mikroorganizmów, poprzez grzyby, porosty, owady i ich larwy, ale także dla ptaków (choćby dzięciołów) i ssaków (np. gryzoni). W trakcie rozkładu z udziałem owych organizmów uwalniają też niezbędne dla funkcjonowania ekosystemu substancje odżywcze.

Inna sprawa z lasami gospodarczymi. Większość z nich to drzewostany jednopokoleniowe, nawet jeżeli złożone są z kliku gatunków drzew. Tutaj wzmożone zamieranie drzew prowadzi do rozpadu drzewostanu, który przestaje być zwarty, staje się bardziej podatny na szkody od wiatru czy na gradacje (nagłe pojawienie się dużej liczby osobników) korników. Dlatego w przypadku większej śmiertelności drzew usuwa się nie tylko martwe drzewa, ale cały drzewostan. Robi się to tak zwanymi zrębami sanitarnymi, przy których nie obowiązują ograniczenia co do powierzchni. W zasadzie nie można u nas wykonywać zrębów zupełnych większych niż 6 ha, a następny zrąb w sąsiedztwie poprzedniego wykonuje się dopiero wtedy, kiedy na tym pierwszym rośnie już młodnik. Przy zrębach sanitarnych powstają powierzchnie bezdrzewne wielkości dziesiątków hektarów, wszystko zgodnie z prawem. Tylko że o tej furtce Lasy Państwowe nie wspominają ani w  „Zasadach Hodowli Lasu” ani w broszurach promujących gospodarkę leśną.

Co zatem będzie, kiedy za jakiś czas będziemy mieli znowu kolejną serię suchych lat i kiedy setki tysięcy hektarów starszych drzewostanów sosnowych na żyźniejszych siedliskach znajdą się w sytuacji zagrożenia masowym zamieraniem drzew? Lasy Państwowe mogą zrobić to samo, co w latach 2015-2019, czyli wprowadzić cięcia sanitarne na dużą skalę. Co jednak się stanie, jeżeli skala zamierania będzie wielokrotnie większa niż przed kilku laty? Jak to wpłynie na organizację pracy w lesie i na rynek drzewny, nie mówiąc już o reakcjach społeczeństwa?

Lepiej byłoby zapewne do tego nie dopuścić.  Część drzewostanów gospodarczych jest prawdopodobnie skazana na zamieranie; przebudowa drzewostanów zagrożonych rozpadem będzie zapewne wymagała zupełnie nowego podejścia do urządzania i do hodowli lasu. Może się okazać, że w niektórych nadleśnictwach, gdzie dojrzałych drzewostanów sosnowych na siedliskach lasu mieszanego czy boru mieszanego jest dużo, trzeba będzie zwielokrotnić intensywność cięć, aby zdążyć z przebudową, zanim drzewa zaczną masowo zamierać i trzeba będzie usunąć te drzewostany zrębami sanitarnymi. Oczywiście, trudno  byłoby to zrobić nie dokonując uprzednio zmian organizacyjnych w strukturze Lasów Państwowych; właśnie to, oprócz napisania na nowo instrukcji i zasad, będzie pewnie dużym wyzwaniem dla tej instytucji w najbliższych latach.

3.  W jaki sposób zwiększyć powierzchnię obszarów chronionych w sposób ścisły? (w nawiązaniu do prezentacji Prof. Jana Holeksy i do wystąpienia w dyskusji prof. Wiktora Kotowskiego)

Zacznijmy od tego, co było w punkcie poprzednim. Przyspieszona i radykalna przebudowa drzewostanów iglastych na produktywnych siedliskach może dostarczyć w ciągu najbliższych paru dziesięcioleci dużej ilości surowca drzewnego na rynek. W dodatku będzie to surowiec pozyskiwany w sposób wysoce ekonomiczny; na terenach o dobrej sieci dróg leśnych, na ogół płaskich i dostępnych, skoncentrowany w dużej ilości na niezbyt dużych powierzchniach. Ponadto monokultury iglaste na zbyt zasobnych dla nich siedliskach nie są bardzo wartościowe z punktu widzenia ochrony leśnej bioróżnorodności, zatem konfliktów z ochrona przyrody uda się pewnie uniknąć.

Pozyskanie większych ilości surowca w takich miejscach pozwoli ograniczyć jego pozyskanie gdzie indziej. Tam, gdzie teren jest trudno dostępny (góry, siedliska wilgotne), gdzie występują lasy o wysokich walorach przyrodniczych czy w okolicach dużych aglomeracji miejskich. Rezygnacja z  pozyskania drewna powinno dotyczyć w pierwszym rzędzie drzewostanów starszych, zbliżonych charakterem do lasów naturalnych. Nie ma tutaj mowy o mechanicznym kryterium wieku (na przykład 100 czy 120 lat), chociaż oczywiście lasy w których rosną bardzo okazałe i stare drzewa  powinny być oszczędzane w pierwszej kolejności. Ile jest takich lasów w Polsce, trudno z góry orzec. Na pewno jest to tylko część starszych drzewostanów, których łączny udział w Lasach Państwowych wynosi mniej niż dziesięć procent. Ale w tej kategorii mieści się duża cześć obiektów będących obecnie przedmiotem sporów między organizacjami społecznymi a administracją Lasów Państwowych.

Na pewno nie uda się w ten sposób (poprzez objęcie ochroną ścisłą starych lasów) ochronić nie tylko 10% powierzchni kraju, ale nawet 10% powierzchni leśnej. Jak wskazał w swoim wystąpieniu prof. Wiktor Kotowski, pula ta może być jednak znacznie powiększona przez tereny podmokle, które zostały niegdyś osuszone i są obecnie wykorzystywanie jako łąki, pastwiska czy pola uprawne. Może być tez uzupełniona przez enklawy przyrody na terenach miejskich, gdzie zaniechana zostanie bezpośrednia interwencja człowieka. Są też lasy, które mogłyby uzupełnić tę pulę. Chodzi przede wszystkim o pozostające poza oficjalna ewidencją lasy i zarośla powstałe w drodze naturalnej sukcesji na dawnych terenach rolniczych, z różnych względów nie użytkowanych obecnie przez swoich właścicieli. W skali kraju są to setki tysięcy hektarów.  Wiele z tych terenów już teraz wygląda jak rezerwaty przyrody; chociaż drzewa są na ogół młode, nagromadzenie drzew martwych jest duże, a budowa i struktura tych lasów nie  wykazuje żadnych śladów działalności człowieka. Pewnie przy zapewnieniu jakiejś formy długoterminowych dopłat dla właścicieli duża część tych lasów i zarośli mogłaby nadal pozostawać wolna od bezpośredniej ingerencji człowieka i mieścić się w ramach szeroko rozumianej ochrony ścisłej.


Jerzy Szwagrzyk, prof. dr hab. inż., profesor zwyczajny, kierownik Katedry Bioróżnorodności Leśnej Uniwersytetu Rolniczego im. Hugona Kołłątaja w Krakowie. Zajmuje się ekologią drzew, strukturą i dynamiką zbiorowisk leśnych, przebiegiem procesów odnowieniowych w lasach. naturalnymi zaburzeniami w ekosystemach leśnych. Autor ponad 170 publikacji naukowych, kierownik 12 projektów badawczych finansowanych przez Komitet Badań Naukowych, Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego oraz Narodowe Centrum Nauki. Promotor w 11 zakończonych przewodach doktorskich. Jest członkiem Rady Naukowej Instytutu Ochrony Przyrody PAN, Rady Naukowej Babiogórskiego Parku Narodowego, Komitetu Biologii Środowiskowej i Ewolucyjnej PAN. Przewodniczący Rady Naukowej Tatrzańskiego Parku Narodowego.


Od redakcji Nauki dla Przyrody: Za zgodą prof. Jerzego Szwagrzyka, oryginalnemu tekstowi przesłanemu do naszej redakcji, została nadana forma bardziej popularnonaukowa. Prof. Szwagrzyk zaakceptował zmiany.


Całość debaty – dość długiej – można obejrzeć na kanale YouTube Polskiej Akademii Nauk: