Ważne

Morska Przyroda w Niepodległej Polsce (1918 – 1939)

Bałtyk. Fot. Przemysław Stuglik

Polska nigdy w swojej historii nie była krajem morskim. Owszem, narodowy kronikarz Jan Długosz zapisywał jakieś pieśni wojów Chrobrego o śledziach i podobno (skandynawscy historycy o tym dyskretnie milczą) wydaliśmy siostrę Chrobrego za wikińskiego króla Szwecji… Zbudowany przez Władysława IV zaczątek floty wojennej, potyczka pod Oliwą – i właściwie tyle naszych morskich działań w dawnych wiekach. Inne są albo legendami (Jan z Kolna i odkrycie Ameryki), albo należą do innych nacji, jak udział niemieckich gdańszczan, braci Forsterów, w ekspedycjach Cooka. Pierwszym wielkim osiągnięciem Polski na morzu był służący pod brytyjską banderą Józef Konrad Korzeniowski – czyli znany na całym świecie wybitny pisarz marynistyczny Joseph Conrad.

Jeszcze przed uzyskaniem niepodległości, wśród licznych polskich uczonych kształcących się w Europie, znalazł się jeden, który dzięki kontaktom z jedną z pierwszych morskich stacji badawczych – słynną Stazione Zoologica Napoli – oraz podobną stacją w austriackim Trieście, został naszym pionierem badań morza. Michał Siedlecki, profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego, rektor Uniwersytetu Stefana Batorego w Wilnie, był nie tylko wybitnym biologiem, ale doskonale wykształconym nowoczesnym badaczem, z rozległymi kontaktami międzynarodowymi. Został szybko zauważony i uznany, czego dowodem było przyjęcie Polski i jego jako delegata do Międzynarodowej Rady Badań Morza (ICES) z siedzibą w Kopenhadze. Jego najważniejszym osiągnięciem było zainicjowanie międzynarodowej ochrony wielorybów – w latach 20- tych dostrzegł on problem, który rozwiązano dopiero kilkadziesiąt lat później wprowadzeniem moratorium na komercyjne połowy wielorybów. Siedlecki zauważył, że nowoczesna technika łowcza nie da szans na przetrwanie długo rosnącym i rzadko rozmnażającym się ssakom morskim. 

lossless-page1-1030px-Zarzad_KPStUJ_1936-1937.tif

Zarząd Koła Przyrodników Studentów Uniwersytetu Jagiellońskiego w roku akademickim 1936/37; na pierwszym planie w środku prof. Michał Siedlecki. Fot. Zakład Artystycznej Fotografii Zygmunta Woźniaka w Krakowie (1936). Źródło: https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=25528994

Inni polscy pionierzy badania morskiej przyrody – prof. Władysław Bogucki, spolonizowany Szkot z Rosji prof. Borys Dixon, czy prof. Kazimierz Demel – przeszli podobną edukację w powstających na początku XX w. morskich stacjach badawczych w Niemczech, Rosji, Anglii i Danii.

Dixon po II wojnie

Prof. Borys Dixon. Źródło: Archiwum MIR-PIB.

Skrawek morskiego wybrzeża otrzymany wraz z niepodległością w 1918 r. nie oferował wiele możliwości. Płytka Zatoka Pucka z małymi osadami rybackimi, eksponowane na fale otwartego morza, płaskie wybrzeże Półwyspu Helskiego i możliwość połowu ryb, przy bardzo prymitywnej i skromnej flocie – głównie wiosłowych i żaglowych małych łodzi rybackich. Budowa nowoczesnego portu morskiego w bagnistym ujściu małej rzeczki wydawała się romantyczną utopią, ale okazała się wielkim i trwałym gospodarczym sukcesem. Gdynia wraz z Helem były głównymi ośrodkami, gdzie rozpoczęło się kształtowanie odpowiedzialności Polski za jej morską przyrodę. Wprawdzie pierwszeństwo miały praktyczne elementy poznawania morza – ile i jakich ryb można złowić, jak można rozwinąć opłacalne rybołówstwo morskie? Ale na szczęście od początku zajmowali się tym ludzie rozumni i doskonale zorientowani w tym co w innych krajach udało się osiągnąć w zakresie zrozumienia jak działa morski ekosystem. Trzeba pamiętać, że w tym czasie nie istniało jeszcze pojęcie globalnych zagrożeń dla mórz i oceanów, a zarówno działalność gospodarcza jak i naukowa na lądach miała nieporównanie dłuższą tradycję, badania morskie w dzisiejszym rozumieniu rozpoczęły się dopiero od ekspedycji Challanger (1872-76), czyli weszliśmy na arenę badań morskich w mniej więcej 50 lat po ich rozpoczęciu.  

Powstawały też pierwsze działania na rzecz ochrony przyrody morskiej – jak np. jeden z najstarszych w Polsce (1938) Rezerwat Kępa Redłowska w Gdyni, gdzie doceniono nie tylko zachowanie reliktowego lasu bukowego z jarząbem szwedzkim, ale i unikalną formę brzegu morskiego.

1024px-Rezerwat_Przyrody_Kępa_Redłowska_-_sierpień_2017_-_36

Rezerwat Przyrody Kępa Redłowska. Źródło: Wikimedia Commons.

Od strony instytucjonalnej, powstawały kolejno: Morskie Laboratorium Rybackie na Helu (1921), Stacja Morska w Helu (1932) i od 1938 r. w Gdyni, formalnie zarządzane przez różne ministerstwa, ale prowadzone przez uznanych – wymienionych wcześniej naukowców. Dziś wygląda to dziwnie, ale ośrodki administracji morskiej powstawały w niepodległym państwie najpierw w odległych od morza miastach: Toruniu, Bydgoszczy i Tczewie.

Polska nie miała nawet słownictwa morskiego, stąd w szkolnictwie morskim (Szkoła Morska w Tczewie) pojawiały się takie neologizmy jak „przednik” zamiast grotmaszt i „tylnik” zamiast bezana, a oceanografię określano jako „badania morzoznawcze”. Entuzjazm z faktu posiadania dostępu do morza i narodowa duma miały też negatywny aspekt – prawie wszystkie publikacje naukowe powstające w latach międzywojennych były wydawane po polsku – w tym czasie, kiedy naukowy świat przechodził już na język angielski, więc poza prezentacjami na międzynarodowych konferencjach niewiele z pionierskiego dorobku polskiego doczekało się uznania. Placówki naukowe w Gdyni i na Helu miały znaczenie dla formowania się nowego miasta i jego pozycji cywilizacyjnej. Obok za miedzą było Wolne Miasto Gdańsk z wielowiekową tradycją kulturalną i naukową, a teraz na piaszczystej morskiej plaży powstawało coś zupełnie nowego i oryginalnego.  Szybko rosnąca sława Gdyni jako polskiego okna na świat i atrakcyjność turystyczna Helu przyciągała do nowopowstałych morskich placówek polityków i celebrytów, od Wańkowicza, przez kardynała Sapiehę i generała Walerego Sławka. Morski kawałek Polski zaczął być atrakcją, o czym świadczą też organizowane od początku lat 30-tych na Helu kursy biologii morza, na które przyjeżdżali studenci i naukowcy ze Lwowa, Wilna, Krakowa, Poznania i Warszawy. Bardzo skromna była flota używana przez pierwszych polskich badaczy morza: wynajmowane od lokalnych rybaków łodzie (klasyczne żaglowe pomeranki), zakupiony dla placówki w Helu mały kuter „Ewa” i okazjonalnie – korzystanie z pomocy flagowego żaglowca szkolnego „Dar Pomorza”; wszystko w obrębie Zatoki Gdańskiej i bliskich wód otwartego morza, z wyjątkowymi wypadami pod Bornholm czy Cieśniny Duńskie.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Kuter „Ewa”. Źródło: Archiwum MIR-PIB

Kontakt z nauką światową zapewniały na szczęście wizyty w uznanych placówkach badawczych i kontakty utrzymywane z kolegami ze studiów z Genewy, Paryża czy Brukseli. Pojawiły się polskie opracowania analizujące przyczyny okresowego spadku połowów poszczególnych gatunków ryb (szprota, dorsza, śledzia) uwzględniające nadmierną eksploatację i czynniki naturalne, opracowano skład diety najważniejszych gatunków, rozpoczęto kompleksowe badania naszych wód morskich. Nie byliśmy jednak pierwsi na tym obszarze, trzeba pamiętać o wkładzie uczonych niemieckich (pruskich), którzy dali podstawy do wiedzy przyrodniczej o Zatoce Gdańskiej na przełomie XIX i XX w. Nie mieli z tym problemu nasi pionierzy, po pierwsze dlatego, że znajomość kilku języków była standardem dla wykształconego człowieka, po drugie nieliczne jeszcze międzynarodowe środowisko badaczy morza znało się dobrze i szybko zaczęło organizować (Międzynarodowa Rada Badań Morza powstała w 1902r jest tego najlepszym przykładem). Z pionierskiego okresu badań morza w Niepodległej Polsce warto jeszcze wspomnieć postać Romana Wojtusiaka z Uniwersytetu Jagiellońskiego, który z grupą pracowników, korzystając z organizacyjnej pomocy Morskiego Laboratorium w Helu, dokonał w 1935 r. serii pierwszych w Polsce nurkowań w Zatoce Puckiej, przy pomocy własnoręcznie skonstruowanego hełmu nurkowego. Co ważniejsze, te nurkowania przyniosły konkretny efekt w postaci opracowań biocenozy łąk podmorskich w Zatoce – są to dziś bezcenne materiały porównawcze dla współczesnych badań zanikania i odtwarzania się tego specjalnego siedliska. Wprawdzie dziś środowisko badaczy morza w Polsce jest nadal skromne (nie więcej niż 200 czynnych, publikujących naukowców) ale podwaliny założone tuż po odzyskaniu niepodległości dały nam liczącą się w blisko 100 latach tradycję i niezłą widoczność na scenie międzynarodowej Nauki o Morzu.

Jan Marcin Węsławski


Ten artykuł można bezpłatnie przedrukować (z podaniem źródła) – prosimy tylko o wysłanie wiadomości z linkiem do przedruku na adres zofia.prokop<małpa>uj.edu.pl

Czytaj więcej: Przyroda Niepodległa



Prof. dr hab. Jan Marcin Węsławski jest dyrektorem Instytutu Oceanologii PAN. Działalność naukową zaczynał od taksonomii morskich skorupiaków, ale rozwinął  zainteresowania do  szeroko pojętej ekologii – od aspektów związanych z bioróżnorodnością, zmianami klimatu, sieciami troficznymi po zarządzanie zasobami morskimi.