„Planetarne my,” czyli jak żyć w epoce człowieka?
Wkraczamy w kolejny Nowy Rok z coraz bardziej pilnym zadaniem, treściwie ujętym w opublikowanej przed ponad rokiem Przestrodze naukowców z całego świata dla ludzkości:
Aby zapobiec rozprzestrzenianiu się nieszczęść i katastrofalnej utracie różnorodności biologicznej, ludzkość musi wdrożyć bardziej przyjazną dla środowiska alternatywę dla dotychczasowego biegu spraw. (…) Wkrótce będzie za późno, aby zmienić obecny kurs, a czas ucieka. Musimy dostrzec, na poziomie codziennego życia i na szczeblu rządowym, że Ziemia, wraz z wszelkim istniejącym na niej życiem, jest naszym jedynym domem.
W.J. Ripple, Ch. Wolf, T.M. Newsome, M. Galetti, M. Alamgir, E. Crist, M.I. Mahmoud, W.F. Laurance i 15 364 naukowców-sygnatariuszy ze 184 krajów, Bioscience, 2017.
18 grudnia 2018 r. w „Krytyce Politycznej” ukazał się wywiad z prof. Ewą Bińczyk z Uniwersytetu im. Mikołaja Kopernika w Toruniu, autorką książki „Epoka człowieka. Retoryka i marazm antropocenu.” Poniżej zamieszczamy wybór krótkich fragmentów wywiadu, jednocześnie zachęcając do przeczytania całości tutaj.
O tym, na czym polega wyjątkowe niebezpieczeństwo, w którym znaleźliśmy się obecnie jako ludzkość:
przedtem mówiliśmy o destrukcji ekosystemów lokalnych i wymieraniu poszczególnych gatunków: alarmowano, że ze względu na ludzką działalność wysycha Jezioro Czad, gleby w Uzbekistanie są potwornie zasolone czy że zaraz wyginą tygrysy bengalskie. Dziś mówimy o katastrofie w wymiarze planetarnym i o destrukcji różnych systemów Ziemi, które pozostają ze sobą w sprzężeniach zwrotnych. Tzn. że jak utracimy lód w Arktyce czy lasy równikowe, to (…) wraz z nimi zmienimy bieg prądów oceanicznych, a to się z kolei przełoży na opady deszczu, warunki uprawy roli, masowe migracje klimatyczne i wojny o zasoby, wreszcie na warunki możliwości prowadzenia naszego stylu życia. (…)
O samej zmianie klimatycznej mówiliśmy oczywiście dużo wcześniej, ale jako o czymś raczej odległym w czasie, w perspektywie co najmniej stu lat. Teraz już mówimy o najbliższych dekadach: możliwe, że coś bardzo niebezpiecznego wydarzy się przed rokiem 2050. (…)
Chodzi o moment, w którym dojdzie do destabilizacji systemów planetarnych znajdujących się dotąd w pewnej homeostazie. Holocen to była epoka geologiczna, w której rozwinął się człowiek, jakiego znamy, rolnictwo, znany nam ład społeczny. To wszystko wymagało przede wszystkim stabilności warunków klimatycznych i pogodowych. Po ostatnim zlodowaceniu różnice temperatury globalnej mieściły się w przedziale 1 stopnia Celsjusza, po pół w górę lub w dół od średniej z 11 tysięcy lat. (…)
[Teraz] stawką w grze jest utrata stabilnych warunków holocenu, a nie tylko utrata pięknych raf koralowych czy fauny któregoś oceanu. Utracimy przewidywalność. I żeby było jasne, to raczej nie będzie się wiązać z utratą życia jako takiego, bo jakiś typ życia w nowych warunkach się przecież rozwinie. (…) Tyle że dla cywilizacji ludzkiej oznacza to katastrofę, nawet jeśli część ludzi przetrwa – to trudno wyobrazić sobie, w jakich warunkach.
O tym, skąd wiemy, że faktycznie tak jest:
w historii nauki zmiana klimatyczna to jeden z najlepiej udokumentowanych empirycznie fenomenów. (…)
Zakresu i skali zmian klimatu dowodzą setki badaczy piszących artykuły w czasopismach anonimowo recenzowanych. Jako zawodowa filozofka nauki nie mogę powiedzieć, że nasza wiedza jest po prostu „prawdziwa”, ale na gruncie narzędzi, którymi dysponujemy, lepszej nie będziemy mieli. Wątpliwości są marginalne, ledwie kilka procent badaczy kwestionuje podstawowe ustalenia, ale to jest normalna rzecz, skoro zorganizowany sceptycyzm jest istotą solidnej nauki. Jak na wyśrubowane standardy nauk przyrodniczych, konsensus w tej sprawie jest mocno ugruntowany. Pytać, czy mamy do czynienia ze zmianą klimatu, to jak pytać, czy wiemy na pewno, że istnieje Australia. Ja tam nie byłam, ale chyba jednak wiemy, że jest? Albo czy istnieje taka choroba, jak malaria – choć sama na szczęście na nią nie zapadłam?
O tym, że klimat to tylko jeden z poważnych problemów, przed którymi stoimy:
Inne to postępująca i nieodwracalna utrata żyznych gleb, stawiająca pod znakiem zapytania przyszłość rolnictwa, a także zakwaszenie oceanów oraz fakt, że większość łowisk jest na krawędzi przetrzebienia albo już wymarły. No i wreszcie wielkie wymieranie gatunków: do końca stulecia utracimy około 50 procent wszystkich gatunków flory i fauny, a przecież wymierające owady to utrata możliwości procesu zapylania roślin.
O tym, jak możemy z tego wybrnąć:
Dominujące wciąż w polityce gospodarczej modele ekonomiczne są irracjonalne, bo mają zasięg na jakieś 30 lat. Wiadomo niby, że zasobów planety nie można eksploatować w nieskończoność, a i tak dalej to robimy, a politycy korzystają z tradycyjnych modeli wzrostu. (…)
Istnieją gotowe programy klimatycznych korekt kapitalizmu, jest ruch postwzrostu, mamy modele zespołu Jacobsona z Uniwersytetu Stanforda pokazujące, jak przeprowadzić ludzkość do świata odnawialnych źródeł energii w ciągu 20 lat. My wiemy, co zrobić! Jakie podatki wprowadzić, jakie regulacje, co ograniczyć, czego zaniechać, w co zainwestować. W Polsce Marcin Popkiewicz napisał dwie książki o tym, co robić tu, nad Wisłą. (…)
Dobrobyt nie musi być zdefiniowany przez pracę 10 godzin dziennie i kupowanie bzdur, skoro możesz pracować 6 godzin dziennie i spędzać czas inaczej niż w centrum handlowym. Istnieje cały szereg prac bardzo użytecznych społecznie i zarazem niskoemisyjnych – to dotyczy np. pracy związanej z relacjami międzyludzkimi, w tym opiekuńczej i wychowawczej. Podobnie z rozrywką. Zamiast oglądać seriale i grać na konsoli, naprawdę można pójść na spacer! To wszystko oznacza, że możemy się emancypować od idei wzrostu dla samego wzrostu i to bynajmniej nie znaczy, że skoro my się już na tej Północy napchaliśmy stekami, to teraz od krajów rozwijających się domagać się będziemy ascezy. (…)
William Nordhaus, czyli tegoroczny noblista z ekonomii napisał książkę Climate Casino, w której proponuje ideę klubu państw prowadzących politykę niskoemisyjną, które przyciągałyby nowych do siebie różnymi korzyściami, a odcinały się od reszty barierą sankcji. U siebie nakładałyby podatek paliwowy, który miałby motywować koncerny do przestawiania produkcji na odnawialne źródła energii. Zresztą – oczywiście w mniej ambitnej wersji – już dziś niektóre kraje, jak Irlandia czy Islandia przestają inwestować w paliwa kopalne, podobnie robi wiele funduszy inwestycyjnych.
Więcej – m.in. o tym, jak udało się „załatać” dziurę ozonową, o odpowiedzialności związanej z władzą („jeśli nasza sprawczość rośnie, to i odpowiedzialność powinna”), o pułapce wiary w zbawczy postęp i o tym, dlaczego „musimy się zjednoczyć i myśleć ponad partykularnymi interesami” – można przeczytać w pełnym wywiadzie, który bardzo gorąco polecamy.
Zobacz też:
https://naukadlaprzyrody.pl/2018/10/24/czy-epoka-czlowieka-jest-katastrofa-wyklad-dr-hab-binczyk/
https://naukadlaprzyrody.pl/2018/09/08/obronca-matki-ziemi-felieton/
https://naukadlaprzyrody.pl/2018/01/31/naukowcy-ostrzegaja-wkrotce-moze-byc-za-pozno/
https://naukadlaprzyrody.pl/2018/08/19/badania-i-apele-naukowcow-o-ochrone-ziemi-rozmowa-w-klubie-trojki/
https://naukadlaprzyrody.pl/2018/05/04/przestroga-naukowcow-z-calego-swiata-dla-ludzkosci-drugie-ostrzezenie-ciag-dalszy/
dr hab. Ewa Bińczyk, prof. UMK, kieruje Zakładem Filozofii Nauki w Instytucie Filozofii Uniwersytetu Mikołaja Kopernika. Zajmuje się współczesną filozofią nauki i techniki, studiami nad nauką i technologią, a także socjologią wiedzy naukowej. Jest autorką monografii: Socjologia wiedzy w Biblii (2003), Obraz, który nas zniewala (2007), Technonauka w społeczeństwie ryzyka (2012) i Epoka człowieka. Retoryka i marazm antropocenu (2018). Była stypendystką Fundacji na rzecz Nauki Polskiej (2005) i Fundacji Fulbrighta (2006-2007), i laureatką stypendium tygodnika „Polityka” „Zostańcie z nami” (2010). W roku 2016 pracowała jako visiting scholar na Uniwersytecie Harvarda (Departament of the History of Science).