Rewitalizacja – jak zepsuć dobrą ideę [felieton]

Co jakiś czas (na przykład przy okazji wyboru projektów do budżetu obywatelskiego) słyszymy o planach rewitalizacji jakiegoś obszaru w mieście – na przykład parku. W standardowym zestawie planowanych działań jest w takich wypadkach sadzenie drzew i krzewów, a także przygotowanie miejsca do wypoczynku: ławek, alejek itd. Wydaje się, że tylko zupełny malkontent mógłby się do czegoś przyczepić: w zabetonowanych miastach bardzo potrzeba przecież zielonych zakątków, w których można mieć kontakt choćby z namiastką dzikiej przyrody.
Ale zanim zaczniemy cieszyć się z mądrości pomysłodawców rewitalizacji, zatrzymajmy się na chwilę nad miejscem, które ma być rewitalizowane. Jeżeli to betonowe osiedle z wymęczonym trawnikiem, na którym ma być zaprojektowany zielony skwerek i plac zabaw dla dzieci – świetnie. Jeśli to zaniedbany park, w którym mają zostać wyremontowane rozpadające się ławki i wypielęgnowane (nie wycięte!) stare drzewa – super. Ale jeśli to kawałek dzikiego lasku, który jakimś cudem uchował się na obrzeżach miasta, i do którego spacerowicz z psem może wejść i udawać, że wcale nie jest w mieście, i gdzie są stare dziuplaste drzewa, dzięcioły i wiewiórki, a w planach rewitalizacji jest wycięcie starych drzew, posadzenie nowych, zrobienie alejek z kostki i placu zabaw dla dzieci – to może lepiej zająć się jakąś betonową pustynią, a lasek zostawić w spokoju? Albo jeśli to staw, na którym zimą można spotkać kaczki i łyski, a latem żaby, a plan zakłada wyrównanie brzegów, zrobienie sztucznej plaży i spuszczenie na wodę rowerka wodnego. Albo jeśli to opuszczony kamieniołom, obecnie porośnięty murawą kserotermiczną, z zadrzewieniami i oczkami wodnymi, gdzie żyją rzadkie gady, płazy i wiele innych zwierząt, a w planie jest postawienie w nim placu zabaw dla dzieci? Tworzenie parków i miejsc odpoczynku jest super – ale nie wtedy, kiedy powstają po zniszczeniu tych niewielu dzikich miejsc, które nie potrzebowały poprawki, żeby służyć mieszkańcom chcącym odpocząć „na łonie natury”.
PS. Dla Zakrzówka jeszcze nie jest za późno, naukowcy apelują o zmianę planów w jego sprawie. Jeżeli nie jesteście naukowcami, ale chcecie się dołączyć do tego apelu, możecie podpisać petycję znajdującą się pod tym linkiem.

Dobra i zła rewitalizacja. Rys. Justyna Kierat
Justyna Kierat
—
Dr Justyna Kierat jest biologiem, w ramach swojej pracy doktorskiej badała samotne pszczoły. Teraz rysuje, pisze i edukuje. Powyższy tekst został pierwotnie opublikowany na jej blogu Pod Kreską.